Zabawki klientów

Renowacja konia na biegunach

Konie na biegunach to był kiedyś super prezent. Pamiętam, kiedy moja 4 – letnia bratanica poprosiła mnie o takiego pod choinkę. Tłukłam się z nim pociągiem z Warszawy, a potem jeszcze małym fiatem z dworca do domu. Ledwo się zmieścił, ale daliśmy radę. To były porządne twarde konie. Zrobione z drewna i wełny drzewnej. Stabilne i silne, bo i my „stare konie” razem z bratem i bratową dosiadaliśmy przywiezionego wierzchowca i cieszyliśmy się jak dzieci. Obecne zabawki na biegunach to już zupełnie inna produkcja. W jednej z tych współczesnych znalazłam w środku stelaż ze styropianu. Nie powinno więc dziwić, że Ci, którzy zachowali swoje konie na biegunach z dzieciństwa, chcą je teraz odnowić i podarować kolejnemu pokoleniu.

Taki właśnie wierzchowiec pojawił się w mojej pracowni. Trafił do mnie jeszcze w sierpniu ponieważ wymagał dogłębnego czyszczenia. W sierpniu była super pogoda, więc mogłam go wyprać i nie obawiać się, że nie wyschnie, a pleśń i brzydki zapach się w nim zagnieżdżą. Resztę prac odłożyłam na potem.

Teraz przyszedł czas, aby w końcu przygotować konia na prezent pod choinkę dla synka jego poprzedniego właściciela.

Czekało mnie sporo pracy przy nim. Futerko miejscami powycierało się. Na grzebiecie i za uszami zrobiły się dziury. Jedno ucho wisiało na włosku. Koń zgubił gdzieś jedno oko i ogon. Z jego uprzęży niewiele zostało. Płozy wymagały czyszczenia. Grzywa nie nadawała się do niczego. Była tak brudna i skołtuniona, że nie dałabym rady jej wyczesać. Nawet jej nie prałam tylko założyłam jej wymianę na świeżą.

Rozmontowałam konia. Po latach materiał jest na tyle delikatny, że jakakolwiek ingerencja w prucie i szycie grozi powstaniem sporych zniszczeń. Dziury za uszami zakryłam łatkami w kolorze futerka. Uszy z zewnątrz były powycierane. Zamieniłam je stronami. Wewnętrzną stronę przeniosłam na zewnątrz a do środka dałam nowe futerko i przymocowałam do głowy. Osadziłam nowe oczy. Odnowiłam malaturę na pysku. Usunęłam starą podrapaną farbę również z kopyt i polakierowałam na nowo. Płozy wyszlifowałam usuwając wieloletnie naleciałości. Polakierowałam. Grzywę i ogon zrobiłam z futerka o długim włosiu. Niestety nie udało mi się nigdzie znaleźć odpowiedniego włosia na ogon.

Kiedy rumak łypał już na mnie ślepiami, zabrałam się za szycie uprzęży. Pomogły zdjęcia z poprzednich napraw i jeszcze jeden koń z kolejki, od którego ściągnęłam kształt i wielkość siodełka. Na prośbę klientów uprząż miała być czarna z czerwoną obwódką. Czarne paseczki wycięłam w ozdobne fale, pod spód przyszyłam czerwony aksamit. Użyłam go jeszcze pod siodełkiem, aby konik się godnie prezentował.

Ponieważ na grzbiecie i zadzie miał sporo przetarć postanowiłam dołożyć w tym miejscu brązowe futerko. Jednak nie w formie łaty, ale elementu uprzęży. Konikiem będzie bawić się dziecko, zatem zabawka musi wytrzymać jazdy, gonitwy i pościgi.

Koń jest tak duży, że w mojej pracowni trudno o miejsce by zrobić mu porządne zdjęcie. Ładnie się prezentuje. Będzie fajnym pamiątkowym prezentem pod choinkę. Tylko choinka będzie musiała być odpowiednio duża 🙂

Z koniem wraca do domu miś, który mu dzielnie towarzyszył. Pluszak to stoper do drzwi. Wyprałam go, odpowiednio dociążyłam i wymieniłam wypełnienie ze starych szmat i gałganów na świeżą kulkę silikonową. I dorobiłam języczek, po którym tylko ślad pozostał.

I tak kolejne zabawki ze strychu wracają na salony. Piękna rodzinna pamiątka.

Masz pytania dotyczące naprawy Twojej lalki lub pluszaka? Szczegółowe informacje znajdziesz w zakładce Naprawa lalek Jeśli masz dodatkowe pytania dzwoń lub napisz .

4 komentarze

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *