Lalki,  Zabawki klientów

Lalka z papieru mache

Zanim wymyślono celuloid kompozyt czy plastik, lalki robiono z papieru mache. Cóż to takiego? Papier mache, mule z kartonu, pasztety z kartonu lub holz-masse to terminy opisujące rodzaj materiału kompozytowego wykonanego z arkuszy papieru lub masy papierniczej zmieszanych z pastą, olejem, żywicą lub innym materiałem w celu utworzenia mocnego materiału, który został sprasowany.

Najwcześniejsze lalki z papieru mache były wykonywane ręcznie, w połowie XIX wieku procesy formowania ciśnieniowego umożliwiły masową produkcję lalek.

Z takiego właśnie papieru mache wykonano w całości lalkę, która trafiła do mnie na renowację. Jej historia jest niezwykłą zagadką. Jest bezcenną pamiątką mojej klientki po zmarłej mamie. To dlatego poprosiła mnie aby maksymalnie ograniczyć wszelkie zmiany i ingerencje. Intryguje nas obie historia tej lalki. Według właścicielki lalka pochodzi z lat 30-tych XX wieku. Myślę, że lalka może pochodzić nawet z wcześniejszego okresu. W latach trzydziestych główki lalek robiono już z kompozytu. Nieraz łączono główki kompozytowe z ciałkiem z papieru mache. Niektóre fabryki specjalizowały się w produkcji samych główek, a body kupowały na zewnątrz.

Intrygująca jest sama sygnatura lalki. Napis Germany jest słabo widoczny. Napisany wręcz techniczną czcionką. Literka „y” wygląda jak duże „G”. Pod napisem widnieje wypukłość, którą nie sposób zidentyfikować.

Lalka jest niezwykle intrygująca. Ma 53cm wzrostu, dość płaską główkę. Zarys twarzy w kształcie litery U. Ma dość wysokie czoło, głęboko osadzone oczy. Nie ma narysowanych powiek a tylko zaznaczony delikatnie cień nad oczami. Co istotne ma aż 6 ząbków. Jest to niezwykłe, ponieważ spotyka się lalki przeważnie z dwoma lub czterema ząbkami. Szczegóły, które opisuje powyżej stanowią dla mnie punkt wyjścia w identyfikacji lalki. Lalka od jakiegoś czasu jest już w obiegu informacyjnym, ponieważ poprosiłam znajome kolekcjonerki o pomoc. Nikt jednak nie ma pomysłu na jej pochodzenie. Było kilka pomysłów, Sonneberg czy Armand Marseille. W internecie buźki lalek zlewają się w jedno. Nawet jeśli natrafiłam na podobną lalkę, szczegóły sprawiały, że musiałam ją zdyskwalifikować. Sugerowano aby zerknąć pod perukę. Ustaliłyśmy z klientką, że nie będziemy demontować peruki. Uchyliłam tylko jej kawałek. Niestety nie ma tam nawet skrawka sygnatury. Peruka jest wręcz w idealnym stanie. Pięknie zachowana i starannie przyklejona. Sądząc po stanie sygnatury, główka musiała być kiedyś naprawiana i przez to napis został pokryty dodatkową warstwą farby. Po rozmowie z właścicielką powstaje podejrzenie, czy nie jest to lalka należąca jeszcze do jej babci, która urodziła się pod koniec XIX wieku. Fakt ten oraz stan lalki sprawił, że podeszłam do niej jak do eksponatu a nie zabawki. Myślę sobie, że tak właśnie trzeba. Kiedyś były zakłady zajmujące się naprawą lalek. Dla ich pracowników byłoby pewnie czymś zupełnie naturalnym zajęcie się każdą potrzebną naprawą u takiej pacjentki. W razie potrzeby wymieniali oczy, rzęsy, włosy a nawet ciała. Nieraz mieszano w takich zakładach części od różnych lalek. W tamtych czasach było to zupełnie naturalne. To tak jak bym dzisiaj wymieniała części u współczesnych bobasów. Te będą miały wartość kolekcjonerską za kilkadziesiąt lat, tak jak teraz cennymi są lalki 100-letnie.

Poznajcie zatem mojego tajemniczego gościa. Lalka wymagała odświeżenia oraz naprawy nogi, mocowań, wymiany rzęs oraz renowacji ubioru. Jest leciwa a to ma swoje prawa. Każdy etap naprawy to osobny temat. Dla mnie bardzo ciekawy, ponieważ odkrywałam lalkę warstwa po warstwie, poznając i ucząc się nowych technik. To była naprawa gdzie toczyła się walka strego z nowym. Pozwolę sobie opisać każdy etap.

Zaczęłam od czyszczenia. Lalka wymaga specjalnego traktowania. Tu nie wchodzi w grę praca z wodą. Aby ją wyczyścić użyłam magicznej gąbki lekko tylko zwilżonej. To było niezwykle delikatne czyszczenie. Farba na ciele miejscami posiada ciemne zacieki. Miejscami pokryta jest warstwą werniksu, którego nic nie ruszy. Gdzie jednak go nie było, farba delikatnie zeszła.

Peruka, jak pisałam wcześniej byłą świetnie zachowana. Jest zrobiona z prawdziwych włosów. Po latach, zapewne po jakiś zabiegach włosy stały się dość sztywne. Przetarłam je tylko wilgotnym wacikiem i zaplotłam na nowo.

Ubranko wymagało prania. Sukienka była mocno poprzecierana na szwach a niebieski karczek posiadał dziurki. Bielizna w kroku była podarta. Kiedy tylko włożyłam ubranko do wody, haleczka dosłownie rozpłynęła się jak masełko. Nawet podczas tak prozaicznej czynności trzeba było wykazać się cierpliwością i delikatnością. Wiedziałam, że bieliznę będę musiała uszyć nową a sukienkę przerobić. Życzeniem klientki było aby zachować jak najwięcej starych elementów.

Kiedy garderoba schła a lalka była już czysta zajęłam się jej naprawą. Tym razem podzieliłam lalkę tylko na kilka elementów. Odczepiłam od korpusu tylko głowę i nogi. Rączki oryginalnie zamontowane są na mocnych sprężynach. Trzeba uważać na ruch ręką, ponieważ w jednym miejscu haczyk przeciera otwór na mocowanie.

Pierwszy poszedł piszczek. Działał tylko czasami. Jest mocno przytwierdzony do korpusu zatem tylko okleiłam wieczko. Wyczyściłam środek i naoliwiłam ścianki. Piszczek działa.

Zanim zajęłam się nóżkami musiałam zastanowić się, jak naprawić wyrobione otwory w nogach. Lalka jest zrobiona z papieru mache zatem papierem ją naprawiłam. Na początek wzmocniłam małym rusztowaniem zrobionym z kartonu. Następnie zrobiłam łaty ze starej gazety zamoczonej w rozcieńczonym kleju. Każdą łatkę przyklejałam warstwami i czekałam aż wyschnie. Kiedy tak się stało, sama byłam zdziwiona jak jest twarda i mocna. Nie nanosiłam tam już żadnej szpachli. Pomalowałam idealnie dobranym kolorem. Przy okazji podmalowałam nóżki i rączki w miejscach, w których starła się farba podczas czyszczenia. Wszystko zabezpieczyłam satynowym lakierem. Nie widać najmniejszej różnicy.

Lalkę zmontowałam wykorzystując tym razem podobną do oryginalnej cieńszą gumę 3mm. Nie jest tak mocna jak 5mm. Podczas prac widziałam, że ciałko z zewnątrz ma pęknięcia. Niby jest w dobrym stanie a jednak budzi obawy. To dlatego wybrałam lżejszą gumę i nie naciągałam jej zbyt mocno. Problem okazał się piszczek oraz sprężyny mocujące rączki. Gumka prowadzona od głowy do nóg zaczepia o sprężyny a pojemnik z piszczkiem blokuje jej ruchy. Lalka ma stabilnie zamontowaną głowę jednak nóżki są luźniejsze. Pozwala to na swobodniejsze układanie ich do wymaganej pozycji, chociaż widać, że siedzenie sprawia lalce lekką trudność. I trzeba ją dobrze wypoziomować bo gumki ciągną do tyłu.

Przyszła pora na rzęsy. Są wykonane z naturalnego włosia. W jednym oku wytarły się i należało je dorobić. Zastąpiłam je sztucznymi rzęsami. Wyglądają dobrze ale… Pięknie otaczają oczko są podniesione do góry. Stare rzęsy układają się „wpływając” na oko. Z daleka nie widać różnicy. Z bliska jednak tak. Postanowiłam ustalić z klientką, co z tym zrobić. I jak to zwykle bywa, gdzie dwie kobiety i dwa wybory zawsze jest najtrudniej podjąć decyzję. Ostatecznie lalka ma w jednym oczku swoje naturalne rzęsy a w drugim nowe. Myślę, że jej właścicielka opowiadając kiedyś o tej lalce będzie mogła o tym opowiedzieć i porównać jak kiedyś montowano rzęsy.

Lalka złożona, przyszła kolej na nową kreację. Ze starej bielizny udało mi się odzyskać tylko koronkę z haleczki. Użyłam jej do wykończenia haleczki z mięciutkiego tiulu. W sukience niebieski karczek nie nadawał się do niczego. Nie było jak złapać tkaniny aby ją na nowo przeszyć. Sprułam wszystko. Skroiłam nowy karczek, spreparowałam tkaninę w kwiatki. Usunęłam siepiące się skrawki, wszyłam nową gumę w rękawki i całość na nowo zszyłam. Buciki są niezwykle delikatne. Wyglądają jak barwiony papier. Skleiłam tylko podeszwę i wymieniłam sznurówki.

Lalka jest odświeżona i wygląda pięknie. Lubi pozować do zdjęć.

To jeszcze nie koniec. Wiem jak cenna jest to pamiątka. Ta lalka to dla mnie wręcz eksponat. Tu nie może być mowy aby lalka wróciła do zabawy. Będzie niezwykłą ozdobą zatem pomyślałam, że zrobię coś jeszcze. W starym drewnianym pudełku umieściłam resztki ubrania lalki. Jej bieliznę oraz odpruty karczek. Na wieczku umieściłam stojak. Teraz lalka może swobodnie i bezpiecznie stać na nim, skrywając pod nogami kawałek swojej historii. Kto wie, może znajdzie się tam miejsce na jeszcze inne wspomnienia? Być może uda mi się jeszcze znaleźć informacje o tej lalce. To moja nerwica natręctw sprawia, że nie mogę przestać o niej myśleć.

Informacje o sygnaturach oraz niemieckich fabrykach, które tu zawarłam znalazłam na stronie https://www.dollreference.com/

Masz pytania dotyczące naprawy Twojej lalki lub pluszaka? Szczegółowe informacje znajdziesz w zakładce Naprawa lalek Jeśli masz dodatkowe pytania dzwoń lub napisz .

24/2021

2 komentarze

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *