Prezent niespodzianka
Czasami myślę, że porywam się z motyką na słońce przyjmując niektóre zlecenia. Nie wiem czego jest we mnie więcej, odwagi, ciekawości tego czy podołam, czy też chęci podjęcia nowego wyzwania.
Gdy napisał do mnie klient z prośbą o zajęcie się tą lalką, podeszłam do niej z respektem i z ogromną chęcią naprawienia w niej wszystkiego. To wiekowa lalka i dla kolekcjonerów cenna ze wszystkimi zadrapaniami a dla jej właścicielki..? Dałam klientowi dwie opcje. Pierwszą, która obejmowałaby odświeżenie lalki, pozostawienie wszystkich zadrapań i uszycie nowej sukienki. Drugą, która oznaczałaby pełną renowację, naprawę wszystkiego i sprawienie by lalka wyglądała jak nowa.
Lalka należy do cioci, która za kilka dni będzie świętować swoje urodziny. Jej rodzina wpadła na wspaniały pomysł by podarować jej lalkę, którą otrzymała w dzieciństwie. Wszyscy podjęli wspólną decyzję aby lalka wyglądała jak nowa, kiedy jubilatka otworzy urodzinowy prezent.
Ucieszyłam się i zakasałam rękawy bo ta renowacja miała zająć kilka tygodni a musiałam wyrobić się przed urodzinowym przyjęciem.
Lalka nie miała sygnatury. Jedyne co znalazłam w jej głowie to inicjały „BP”. Nie wiem co oznaczają. Lalka wykonana jest z drewnianego kompozytu. Wiem, że kiedyś robiono lalki z drewnianego sprasowanego pyłu i dlatego zastanawiam się, ile może mieć lat. Może w wolnej chwili poszukam informacji o niej.
Moja mała pacjentka była mocno poobijana. Jej materiałowe ciałko na pierwszy rzut oka wydawało się w dobrym stanie, jednak z bliska okazało się, że ma kilka przetarć i dziurek. Oczy sprawne wciąż posiadały naturalne rzęsy. Peruka nie nadawała się już niestety do niczego.
Lalkę rozłożyłam na czynniki pierwsze. Oddzieliłam kończyny i głowę od bawełnianego ciałka, wyjęłam z niego pakuły, piszczek, odkleiłam dekielek z głowy i zdemontowałam oczy, by nie zniszczyły się podczas prac.
W pierwszej kolejności zajęłam się kończynami i głową. Jedna z nóg miała głębokie pęknięcie. Rozpoczęłam żmudne szlifowanie odprysków i pęknięć. Potem nakładanie szpachli i ponowne szlifowanie. To był długi proces, musiałam dopieścić powierzchnię tak aby była gładka.
Po dwóch dniach bolały mnie obie ręce. Jedna po szlifowaniu, druga po szczepieniu 🙂 Najważniejsze, że udało mi się uzyskać gładką powierzchnię i mogłam zabrać się za malowanie.
W międzyczasie oczyściłam oczy. Ich konstrukcja sprawiła, że nie robiłam nic z rzęsami. Aby je wymienić musiałabym zepsuć powieki, które przymocowano za pomocą metalowych wygiętych klipsów. Doklejenie rzęs w tym miejscu wyglądałoby nieestetycznie. Na szczęście oryginalnych było całkiem sporo.
W czasie kiedy szyłam nowe body na podstawie tego starego, pakuły odświeżały się w suszarce. Nie chciałam pakować do nowego ciałka jakiś starych i nieświeżych.
Przy okazji szycia body, zajrzałam również do niedziałającego piszczka. Wyczyściłam i naoliwiłam go. Nawet zaczął działać. Niestety tylko przez chwilę. Kiedy zakleiłam go z powrotem ponownie przestał działać. Nie wiem co było przyczyną ale uznałam, że nie będę go ponownie rozmontowywać.
W końcu zaczęłam składać lalkę w całość. Identycznie jak oryginalnie połączyłam kończyny z body. Ruchomość nóg zapewnia specjalny drut przeciągnięty przez korpus. Odświeżone pakuły wylądowały w brzuszku razem z niedziałającym piszczkiem. Oczy na nowo umieszczone w główce sprawiły, że byłam już bliżej niż dalej.
Pozostała peruka. Ta oryginalna (a raczej poprzednia, bo nie wiem czy oryginalna) zrobiona była z włóczki podobnej do filcu. Z całą pewnością nie był to moher. Po rozplątaniu warkoczy okazało się, że jest mocno wybrakowana. Pozostały z niej tylko strzępy. Moi klienci ponownie postawili na ładny wygląd lalki i podjęli decyzję o zrobieniu peruki ze sztucznych blond włosów. Najważniejsze by ostatecznie lalka miała warkoczyki.
Te ostatnie czynności pochłonęły mnie całkowicie i na tyle, że zupełnie zapomniałam o zdjęciach. Samo szycie peruki to jak haftowanie. Podczas szycia ręcznego zapominam o świecie i bujam w swoich obłokach.
W końcu stanęła przede mną śliczna blond lala. Wygląda prawie jak spod igły. Oczywiście nie wszystko jest idealnie gładkie i pod linijkę jak z fabryki, chociaż i fabryka pozostawiła pewne niedociągnięcia. Ta lalka stała się jednak wyjątkowa. Udało mi się odtworzyć jej oryginalną malaturę i chociaż pokryta jest nową farbą, ma nowe ciałko i włosy, to wciąż jest tą samą lalką wyjętą kilkadziesiąt lat temu z pudełka przez małą dziewczynkę. Tym razem jednak to nie fabryka powołała ją do życia.
Życzeniem klientów była błękitna sukienka z białymi bucikami. Oryginalne były z białej ceraty. Ja uszyłam je z eko skóry. Te buty to była jedyna pewna rzecz w tej kreacji. Sukienka natomiast to czysta improwizacja. Nie potrafiłam odpowiedzieć klientce jak będzie wyglądać. Nie potrafię planować i projektować ubrań. Karczek, spódnica i rękawki – ot cała sukienka. Wszystko inne jest tworem, który powstaje w głowie pod wpływem chwili lub czegoś co mogę wykorzystać.
Kiedy skończyłam moją”wariację” na temat kreacji dla tej lalki przestraszyłam się. Czy nie przesadziłam ze stylizacją? Nikt nie wie jaką sukienkę miała ta lalka oryginalnie. Pomyślałam zatem, że jubilatka będzie dwa razy cieszyć się z prezentu. Raz gdy rozpakuje prezent i zobaczy lalkę, dwa gdy zobaczy sukienkę. Mam tylko nadzieję, że jej się spodoba.
Pozostało mi spakować lalkę do wielkiego pudełka, przewiązać je czerwoną wstążką i z najlepszymi życzeniami wysłać do klientów. Po cichu liczę, że po zdmuchnięciu świeczek i rozpakowaniu prezentu, jubilatka przy filiżance kawy lub herbaty opowie historię tej lalki. Jestem jej ogromnie ciekawa…
Masz pytania dotyczące naprawy Twojej lalki lub pluszaka? Szczegółowe informacje znajdziesz w zakładce Naprawa lalek Jeśli masz dodatkowe pytania dzwoń lub napisz .
108/2021
2 komentarze
Szara Sowa
Jestem zachwycona. To jak magia. Lalka wyglada jak ze sklepu. 🙂
Bernadeta Szyszkowska
Dziękuję.O to chodziło.