Miś pogorzelec
Wciąż zachwycam się ludźmi, którzy cenią rodzinne pamiątki. I chociaż dla niektórych, takie rzeczy są zupełnie bez wartości, dla nich to kawałek historii, którą mogą przekazać swoim dzieciom czy wnukom.
Tak właśnie jest z misiem, który trafił do mojej pracowni. Przez 35 lat swojego życia, pewnie nie jedno widział i nie jedno też przeżył. Wiem, że ocalał z pożaru. Kiedy klientka przesłała mi jego zdjęcia, pomyślałam – jak bardzo cenną jest dla niej pamiątką, skoro chce go ponownie odzyskać. Tym bardziej denerwowałam się, gdy przesyłka utknęła na poczcie w związku z epidemią koronawirusa. Poczta w moim mieście to prawdziwy dramat, a teraz w dobie pandemii już lepiej zapomnieć o tej instytucji.
Szczęśliwie dla wszystkich udało mi się w końcu odzyskać przesyłkę. Kiedy moja Helena, zobaczyła tą kupkę nieszczęścia popłakała się. Dla dziewczynki, która kocha absolutnie wszystkie pluszowe zabawki oraz lalki, widok tak zdeformowanej zabawki musiał być niezłym szokiem. Wiem, że co niektórzy oglądający moje prace przed naprawą też są z lekka „zdegustowani”. Ja wręcz na odwrót. Tylko czekam by się za nie zabrać i przywrócić do życia.
Miś był naprawdę w kiepskim stanie. Zdeformowany, nadpalony, z dziurkami na mordce. Kiedy go wyprałam okazało się, że w niektórych miejscach futerko lekko się stopiło.
Zaproponowałam klientce by uszyć nowego misia, wykorzystując starą główkę i nóżki. Dostałam od niej wolną rękę.
Główka byłą w dość dobrym stanie. Dziurki zacerowałam i podkleiłam od środka. Przykleiłam mu nowy, dawny „uśmiech” z filcu. Nie wymieniałam mu oczu ani noska. Uważam, że pomimo przetarć są kawałkiem historii tej zabawki. Takim znakiem rozpoznawczym. Oczy tylko lekko przetarłam nabłyszczaczem by choć trochę usunąć rysy na ich powierzchni.
Z kawałka futerka, które zostało mi po odcięciu nóżek wykroiłam nową łapkę. Jedna zachowała się w całości. Zabrakło materiału na uszycie łapki w tym samym kolorze z dwóch stron, zatem z przodu łapki mają nowe, białe futerko z polaru minky. Miś otrzymał nowe spodenki oraz koszulę. Jako, że leciwy z niego miś, powagi dodała mu mała muszka pod szyją. Udało mi się tylko trochę wyczesać jego futerko. Obawiałam się, że mogę je uszkodzić jeszcze bardziej. Pomimo widocznych przetarć miś prezentuje się z klasą.
Teraz, gdy wróci do domu będzie najstarszą zabawką w pokoju dzieci. Należy mu się szacunek innych zabawek. On sam zaś będzie opowiadał im swoje przygody, które przeżył. Może opowie im też o mnie?
2 komentarze
Szara Sowa
Już na fb podziwiałam renowację misia. Świetnie to wymyśliłaś. Myślę, że właścicielka była wzruszona odzyskując przyjaciela z dzieciństwa. 🙂
admin
Z całą pewnością.