Miś
Historia tego misia rozpoczęła się jakieś 33 lata temu. Pewna mała dziewczynka podarowała go swojemu nowo narodzonemu braciszkowi. Wtedy misiek chyba nawet nie przypuszczał jakie przygody przeżyje z tym małym chłopcem. Wierzcie mi, były co by tu nie mówić, często na granicy życia i śmierci – oczywiście misia, nie chłopca 🙂 Po jednej z nich stracił nawet biedaczek kawałek głowy. Na szczęście mama chłopca uratowała biedaka przyszywając mu szary tupecik. Jak to zwykłam mówić, nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, misiek dzięki temu zyskał fryzurkę w postaci uroczej grzywki.
Przeżywszy „wiek chrystusowy” byłby się już rozleciał. Nawet uszyty ze starej czapki ochraniacz na brzuszek nie uchronił go przed dziurami, i wyliniałym futerkiem. Chłopiec, który wyrósł na mężczyznę nie stracił sympatii do swojego pluszowego przyjaciela i nadal darzy go ogromną miłością i przywiązaniem. Miłością tak wielką, że chciałby go naprawić jednocześnie niczego w nim nie zmieniając.
Muszę przyznać, że gdy wyjęłam go z pudełka z lekka zwątpiłam czy i jak się za niego zabrać. Klient nie chciał zmieniać w nim tak naprawdę nic, chyba że będzie to absolutnie konieczne. Nawet resztki nosa, poobijane oczy miały takie pozostać. Co tu zrobić? Musiałam pomyśleć. Dziura goniła dziurę, miejsca bez dziury groziły jej powstaniem. Zszycie spowodowałoby deformację, nowe futerko zmieniłoby wygląd misia. Po rozmowie z klientem zapadła decyzja, że wzmacniam futerko od środka. Czułam strach w jego głosie, gdy mówiłam, że będę musiała pluszaka spruć. Obiecałam postarać się, by przynajmniej główka nie uległa zmianie.
Naprawa trwała 3 dni. Na początek oddzieliłam główkę od reszty ciała. Pozbyłam się wypełnienia. Futrzak trafił do kąpieli bo raczej nie nazwę tego praniem. Zupełnie jak w SPA dla bogatych pań, miziałam go w cieplutkiej wodzie ze środkiem myjącym. Trzeć nie mogłam. Wyżymać także bo by mi się w rękach rozleciał. Po kąpieli sechł sobie powolutku. Taki relaksik dla zbolałych futerkowych. Zabawa zaczęła się, gdy skończyło się jego słodkie lenistwo na ręczniku. Chyba jeszcze nigdy nie prułam pluszaka z taką delikatnością. Miś zmęczony życiem chociaż świecił na wylot, to przy szwach niezniszczone futerko miał słusznej grubości. W niektórych miejscach miałam zaś wrażenie, że pruję cienkie rajstopy.
Podzieliłam prace na etapy. W pierwszym zajęłam się brzuszkiem i łapkami. Kiedy miś był już spruty. Poświęciłam uwagę każdej jego części. Usunęłam stare nitki, ręcznie zszyłam dziurki i oczka. Dopiero tak przygotowane elementy podklejałam białą bawełną. To była jedyna możliwość, by miś nie zmienił wyglądu i nie rozleciał się w rękach. Klient jest świadomy, że taka operacja powoduje zesztywnienie materiału. Miś jest miły w dotyku ale czuje się, że w środku jest dodatkowa warstwa tkaniny. Niestety nie udało się uratować pleców misia. Dziury przy szyi był tak duże, że nie było możliwości ich zszycia nawet ręcznie. Zastąpiłam te części nowym białym futerkiem. W niektórych miejscach szwy spowodowały lekką deformację. Najbardziej widoczna znajduje się na lewej łapce, która po zszyciu jest lekko skręcona w dół. Pozostałe miejsca są prawie niezauważalne.
Dzisiejszy dzień poświęciłam na naprawę głowy. Postanowiłam, że jej nie będę pruć. Nie podkleiłam jej również bawełną a podwójną warstwą fizeliny. Nie zmieniła kształtu przynajmniej z tego powodu. Dzięki temu, że plecy uszyłam z nowej tkaniny, mogłam resztki starych pleców wykorzystać do naprawy główki. Na szczęście znalazł się tam kawałek niewyliniałego futerka, z którego skroiłam nowy podbródek oraz łatkę do zakamuflowania sporej dziury pod uszkiem. Po największych uszkodzeniach nie ma nawet śladu. Tupecik obszyłam dookoła, by ładnie wykończyć jego brzegi.
Na prośbę klienta, uszyłam misiowi jeszcze nowe body zamiast tego szarego. Miało przylegać do ciałka misia, zatem skroiłam je sobie wcześniej na postawie sprutych elementów brzuszka. Można je w każdej chwili zdjąć.
Miś prezentuje się całkiem dobrze. Dziwnie się czuję nie wiedząc jak wyglądał kiedyś. Nie jestem do końca pewna, czy mordeczka tego przyjemniaczka tak właśnie wyglądała. Z duszą na ramieniu poczekam na opinię właściciela pluszaka. Czy spodoba mu się miś w nowej odsłonie?
Masz pytania dotyczące naprawy Twojej lalki lub pluszaka? Szczegółowe informacje znajdziesz w zakładce Naprawa lalek Jeśli masz dodatkowe pytania dzwoń lub napisz .
206/2021
2 komentarze
Właściciel misia
Ten projekt od samego początku był obarczony bardzo dużym ryzykiem. Jestem do zabawki emocjonalnie przywiązany i chciałem ją naprawić najchętniej nie zmieniając nic, co jest oczywiście niemożliwe. Kapelusz z głowy dla Pani Bernadety, jest to bardzo kompetentna osoba od strony technicznej jednak to, co mnie zaskoczyło najbardziej to fakt, że naprawdę rozumie mój sentyment do misia i wie, że może go popsuć swoimi decyzjami. Zostałem rzetelnie poinformowany jakie zostaną wprowadzone modyfikacje i jakie będą ich skutki. Efekt końcowy jest taki, że przelałem więcej pieniędzy, piszę pochlubną opinię na stronie a z wielką chęcią zrobiłbym coś jeszcze, gdyby to było możliwe. Z ręką na sercu polecam tego specjalistę i człowieka. Dziękuję.
Bernadeta Szyszkowska
Bardzo mi miło czytając te słowa. To dla mnie ogromna radość, że oddając się swojej pasji mogę pomóc innym. Jeszcze raz bardzo dziękuję. Serdecznie pozdrawiam