Miś z guziczkami
Poznajcie misia, który od już od 44 lat jest wiernym towarzyszem pewnych wspaniałych dziewczyn. Kiedyś mama, teraz jej córka nie rozstaje się z nim na krok. Kiedy umawiałam się na naprawę tej zabawki musiałam z klientką ustalić termin tak, aby miś był u mnie jak najkrócej. Jej córka jest bowiem bardzo do niego przywiązana. Na początku chodziło tylko o odświeżenie i zaszycie kilku dziurek. W międzyczasie stało się jednak nieszczęście i miś padł ofiarą ataku pupila domu. Szczurek chyba niezbyt lubi tego miłego jegomościa bo dorobił mu kilka dodatkowych dziur. Kiedy trafił do mnie przyznam, że trochę zwątpiłam w możliwość naprawy.
Po wypraniu okazało się, że miś wypełniony jest ścinkami gąbki przez co po latach zrobił się płaski. Usunęłam wszystko ze środka a po przewróceniu ciałka na lewą stronę zaczęłam zastanawiać się co z nim zrobić. Uwierzcie mi, kilka razy brałam do ręki telefon, by powiedzieć klientce, że nie dam rady go naprawić. Za każdym razem przed oczami stawała mi jednak jej córeczka, załamana utratą ukochanej przytulanki. Dziewczynka tak bardzo martwiła się o misia, że nie pozwoliła ruszać jego buźki zrobionej z guzików.
Ponieważ to ciałko było w kiepskim stanie a nie główka, postawiłam wszystko na jedną kartę i postanowiłam rozpruć zabawkę. I tak nic nie można było z nią zrobić. Jeśli zszyłabym dziury na okrętkę, to jak by to wyglądało? Na szczęście w czasach mojego dzieciństwa istniało coś takiego jak cerowanie. Moja babcia wieczorami cerowała nasze podarte skarpetki i rajstopy. Umiejętność ta przydała się przy naprawie tego misia. Wszystkie dziury duże i małe zacerowałam. Tkanina ma ponad 40 lat więc nic dziwnego, że stała się delikatna i podatna na przetarcia.
Jeśli miś ma jeszcze posłużyć kolejnym pokoleniom pozostało mi wzmocnić tkaninę. Po spreparowaniu elementów wykroju za pomocą specjalnej taśmy przykleiłam je do kawałka bawełny. Teraz, nawet gdy coś miało się stać to bawełna od środka zabezpieczy zabawkę.
Po zszyciu ciałko misia stało się trochę sztywniejsze ale mam wrażenie, że bez obaw można się teraz nim bawić. Główka pozostała nadal mięciutka. Jej nie ruszałam. Po pierwsze by nie zmieniła swojego kształtu i wyglądu, po drugie poza kilkoma małymi dziurkami oraz naprawą nosa nie wymagała większych zabiegów.
Miś prezentuje się świetnie. Pomimo tego, że w niektórych miejscach widać pozostałości po wcześniejszych poprawkach krawieckich oraz delikatne przetarcia myślę, że jeszcze długo będzie w dobrej formie. Aby staruszek godnie wrócił do swojej pani, zapakowałam go w eleganckie pudełko. Niech mała ma frajdę z powrotu miśka do domu.
2 komentarze
Szara Sowa
Świetna robota. Dobry pomysł ze wzmocnieniem materiału. Kiedyś można było w sklepach z tkaninami kupić flizelinę z klejem. Służyła właśnie do wzmacniania materiału np. w klapach marynarek. Wystarczyło przeprasować gorącym żelazkiem. Ja niedawno odnawiałam japońską lalkę „nadziewaną” gąbką, użyłam gąbeczek służących jako przekładki do winogron z Biedronki. Zawsze jak są to sobie biorę. 🙂
admin
Taka fizelina jest nadal dostępna. W przypadku tego misia użyłam kleju w taśmie. Obawiałam się, że zwykły klej do tkanin alb poplami mi tkaninę albo zrobi się ona zbyt sztywna.