Samochodowe skwarki
Człowiek uczy się całe życie. Jakiś czas temu skończyłam prace nad małpką, która latami podróżowała ze swoim właścicielem samochodem. Teraz trafiła mi się banda ssaków, również podróżujących od lat samochodem. Wniosek z tych napraw? Przebywanie długo w aucie jest niebezpieczne nie tylko dla ludzi i zwierząt, ale również dla pluszowych zabawek. Słoneczko, wysoka temperatura latem i niska zimą oraz wilgoć, sprawiają, że pluszaki walczą o przetrwanie. Słoneczko wypala ich kolor i smaży na skwarki. Po latach materiał po prostu robi się kruchy jak skórka na pieczonych w ognisku ziemniakach. Już teraz wiem, że te naprawy, to te z półki „baaardzo trudne, prawie niewykonalne”. Namęczyłam się przy nich, ale moja życiowa dewiza – „nie da się tylko otworzyć parasola w d…pie” sprawia, że nigdy się nie poddaję. Nawet jeśli w złości, czy zniechęceniu rzucę robotę na kilka dni do kąta, śni mi się potem po nocach dręcząc i drążąc dziurę w głowie. Byleby tylko znaleźć pomysł by wyjść z impasu.
Owe ssaki trafiły do mnie zanim zaczęłam prace nad małpką. Miałam zająć się ich odświeżeniem, drobnymi naprawami i wymianą materiału na króliczku. Normalna sprawa. Niczego nie podejrzewałam. Przyjechały dwa króliki, piesek i małpka.
Zakurzone, wiadomo. Wiek zrobił swoje, tu brak oka, tutaj dziura, tam przetarte futerko. Zaczęłam pracę. Wyjęłam wypełnienie przygotowując moich pacjentów do kąpieli. Małpka i psiak całkiem dobrze to znieśli, chociaż ten drugi odsłonił lekko sparciałe futerko. Złoty królik miał swoje za uszami ale wiedziałam, że przyjechał na zmianę materiału na buźce. Szarak pokazał rogi. Okazało się, że nie tylko materiał na brzuszku jest sparciały. Szare futerko też okazało się w kiepskiej kondycji. Słowo – kiepsko – brzmi tu dość kolokwialnie biorąc pod uwagę, że materiał na głowie zaczął mi się kruszyć w rękach. Pomyślałam – dobrze, tylko spokojnie, nie takie rzeczy już widziałam – zdrajca okazał się bardzo podstępny. Opiszę po kolei, każdego członka tej podróżniczej bandy.
Małpka
Urocza, niewielkich rozmiarów – no sama słodycz. Patrząc na nią pomyślałam – ależ zakurzona. Po praniu odzyska blask i wigor. Nic bardziej mylnego. To idealny przykład, by pokazać co słońce może zrobić z kolorem. Z przodu szara jak myszka, z tyłu piękny zły kolor. Trzeba przyznać, że materiał poza kolorem nie stracił nic ze swojej wytrzymałości. Małpeczka trzyma się całkiem dobrze.
Chociaż prałam wszystko delikatnie w rękach, jej fartuszek nie wytrzymał tego i rozpadł się. Po kąpieli pozszywałam ją w kilku miejscach, delikatnie napełniłam nowym wypełnieniem i uszyłam nowy fartuszek na wzór starego. Nawet jeśli wygląda szaro i smutnie, to dzięki fartuszkowi chociaż trochę wygląda świeżej.
Piesek
Poza wyliniałym brązowym futerkiem, psiak miał poprzecierany materiał na mordce. Aby móc popracować nad nim musiałam go wypruć, a tym samym zdemontować oczy. Wcześniej były połączone z pakułami, którym maskotka była wypełniona. Po ich usunięciu i wypraniu, tkanina pokruszyła się odsłaniając dziury. Zależało mi na zachowaniu oryginalnego jasnego futerka. Wyprułam je. Podkleiłam, a następnie przeszyłam wzdłuż i wszerz. Tak przygotowane wszyłam ponownie. Teraz nie powinno się z nim nic zadziać. Dziury pod oczami podkleiłam brązowym futerkiem i zabezpieczyłam. Oczka zamontowałam jeszcze na filcowych otoczkach by być pewną, że nic się im nie stanie. Pozszywałam co potrzeba
Po naprawie, psiak wygląda na szczęśliwego.
Złoty królik niespodzianka
Od teraz króliczy gatunek ma u mnie minusa. Ten złoty, sprawił mi taką niespodziankę, że miałam wręcz mordercze myśli. Miałam mu wymienić materiał na mordce. Dorobić oczy. Pozszywać puszczone szwy. No nic trudnego….
Zrobiłam wszystko jak trzeba. Wymieniłam materiał, pozszywałam, zamontowałam oczy i zaczęłam wypełniać. No i trach. A potem znowu trach, trach. Złoty materiał na nogach i łapkach zaczął rwać się w rękach. Na szwach, w splocie. Tragedia. Co było robić. Chyba tylko zabawę od nowa. Wyjęłam wypełnienie. Sprułam go ponownie. Podkleiłam od środka wszystkie części. Złote elementy dodatkowo poprzeszywałam. Uszyłam ponownie. Wypełniłam i gotowy. Gotowy! Aż ty króliku złoty jeden Ty.
Szary królik
Na koniec zostawiłam tego szarego jegomościa…
Pomijając jasny materiał wygląda całkiem dobrze, prawda? Jedynie jedyne zielone oko łypało skrywając kiepski stan zdrowia. Delikatnie zaczęłam pruć uszaka. Jasne części miały zostać zrekonstruowane, szare wyprane. Nie było lekko. Króliczek został kiedyś uszyty ręcznie. Piękna robota, ale sprucie wymagało nie lada cierpliwości. Było naprawdę ciężko i trwało w nieskończoność. Głowa zaczęła pękać, ale wierzyłam jeszcze, że dam radę ją pozszywać.
Najgorsze przyszło potem. Po kąpieli, bo nie można nazwać tego praniem. Głowa rozpadła się na części. Podjęłam próby zszycia, podklejenia, jednym słowem ratowania. Bezskutecznie.
Pozostała rekonstrukcja głowy. Trochę trwało zanim znalazłam odpowiednie futerko. Skroiłam na podstawie resztek i zdjęć, które robię przed naprawą. Szary materiał na uszach okazał się spłowiałym kolorem różowym. Postanowiłam dodać mu tego wesołego akcentu. Pozostałe części poprawiłam. Zamontowałam nowe oczy. Uff. No nie, przecież ta zgraja skwarek nie może tak łatwo odpuścić. Kiedy zaczęłam wypełniać ciałko króliczka znów zaczęło pękać. Tym razem jednak nie prułam już go. Udało się zszyć miejscowo. Teraz dopiero wielkie UFF! Gotowy ostatni członek bandy.
Masz pytania dotyczące naprawy Twojej lalki lub pluszaka? Szczegółowe informacje znajdziesz w zakładce Naprawa lalek Jeśli masz dodatkowe pytania dzwoń lub napisz .
229/2024